23.12.10, 18:39

Andrzej Kozioł: Tych zapachów było mnóstwo. Takich które się pamięta i które teraz trudno zapomnieć

Rozmowa z autorem "Księgi zapachów", krakowskim dziennikarzem i publicystą Andrzejem Koziołem o magii Krakowa, tęsknocie za dzieciństwem, spaniu na sianie i bożonarodzeniowych pomarańczach. 

Rozmowa z autorem "Księgi zapachów", krakowskim dziennikarzem i publicystą Andrzejem Koziołem o magii Krakowa, tęsknocie za dzieciństwem, spaniu na sianie i bożonarodzeniowych pomarańczach.  Rozmawia Agata Baran.

Agata Baran: Kraków w Pana najnowszej książce zamienia się na moment w miejsce jakiego nie znamy. Niczym w Soplicowie Adama Mickiewicza,wyidealizowanej krainie dzieciństwa, czas zaczyna płynąć dla nas wolniej. Czy takim właśnie był Kraków?
Andrzej Kozioł: Obraz polskiego dworu u Mickiewicza jest trochę obrazem fałszywym. Nawet w drobiazgach, bo przecież gdzieś w sierpniu jedzą szparagi. Prof. Pigoń to wyśledził i mówi: "Niemożliwe, przecież w sierpniu szparagów nie ma". Po prostu dla Mickiewicza była to kraina idealna, kraina dzieciństwa, za która tęsknił na paryskim bruku. Myślę, że w każdym obrazie przeszłości, obrazie dzieciństwa jest trochę fałszu. Zawsze świeci słońce, zawsze jest ciepło, zawsze jest przyjemnie. Po prostu człowiek ma chęć pozłacania przeszłości. I dlatego może w moich wspomnieniach dotyczących Krakowa i przeszłości to wszystko nie jest do końca prawdziwe. Przecież  zacząłem szkołę podstawową w najgorszym okresie, w czasach stalinizmu. Były aresztowania, było szeptanie po kątach. To nie była iddylla. Ale dzieciństwo to ciekawość świata,to ciągłe odkrywanie rzeczy nowych, bo im jesteśmy starsi tym mniej mamy ich przed sobą, bo wszystko się już widziało, wszystkiego się już dotknęło.

AB: Czy gdzieś jeszcze można odnaleźć świat jaki opisuje Pan w swoich wspomnieniach? Świat dzieciństwa pachnący świeżo upieczonym chlebem, czekoladą i smażonymi poziomkami.
AK: Taki świat można sobie wyobrazić, ale to już nie to. Podejrzewam, ze dzisiejszy 10-latkowie za lat 50, będą równie rzewnie wspominali lata dwutysięczne, bo świat się znowu zmieni. Natomiast ja myślę, że tym dzieciom współczesnym czegoś brakuje. Pamiętam, ze miałem dwa domy wakacji. Jeden był w podtarnowskiej wsi, drugi byl w dalekim odległym mieście jakim jest Łomża na Podlasiu. I w obu tych domach, mimo że toczyły się nad nimi dwie wojny, były pomieszczenia, w których gromadziła się historia rodziny. Stare przedmioty, samowary, lampy naftowe, stare rowery, stare książki, nawet mundur stryjka jeszcze austrowęgierski. W tej chwili historia się nie gromadzi, no bo po pierwsze dlatego, że przedmioty mają krótkie życie. A po drugie, może gdzieś na prowincji, może w małym miasteczku na wsi, jest miejsce, w którym to się składuje, ale w blokach? Te pomieszczenia były swego rodzaju dotknięciem przeszłości, a ich zapachy wyjątkowo mocno działały na wyobraźnię. Wydaje mi się, że tego właśnie obecnie brakuje.

AB: Jeśli każde wspomnienie ma swój niepowtarzalny zapach, to które z nich najmocniej rysują się w Pana pamięci?
AK: Już pod koniec sierpnia, kiedy już bociany odbyły swoje sejmy, kiedy już noce były chlodne, a gwiazdy spadały, piekło się ziemniaki. Tak, zapach ogniska to ja pamiętam doskonale. To był rzeczywiście niesamowity zapach, niesamowite przeżycie. Gdy noc już zapadała, chłodna noc, bo sierpień był już chłodnawy, z ogniska, z popiołu wyciągało się te ziemniaki i sypało się gruboziarnistą solą. Były jeszcze żarna. Gdzieś przeczytałem, że żarna w XIX w zniknęły. Nieprawda. Były. Ciągle pamiętam ten specyficzny zapach kurzu, pyłu, mąki, która gdzies tam się osadzała. Był zapach serów, które ociekały z serwatki w płótnie.  A gdy nocowało się na strychu, był zapach siana. W tej chili  nie ma zapachów regionalnych, obejmujących cale obszary Krakowa. Myślę tu o zapachu fabryki Gablenza, fabryki ostrej musztardy, z której na pół Zwierzyńca szedł zapach octu.  Od Grzegórzek natomiast, z Zakładu Piaseckiego, rozchodził się zapach czekolady. Tych zapachów było mnóstwo. Takich, które się pamięta i które teraz trudno zapomnieć.

AB: Letnie ogniska, nocowanie na strychu pełnym siana sprawiały kiedyś dzieciom ogromną radość, a są to tak naprawdę bardzo proste formy spędzania czasu. Czy i my, współcześnie, potrafimy się cieszyć małymi rzeczami?
AK: Nie wiem, o to trzeba zapytać młodych. Natomiast te czasy, które ja tutaj wspominam, o których ja pisze, to były czasy ogromnie ubogie. Ja myślę, że to jest tak jak z pomarańczami. Pomarańcze wtedy były rarytasem, zjawiały się w okolicach Bożego Narodzenia w ilościach tak skąpych, że zdobycie ich było arcytrudne i jeśli matce udało się kupić kilo pomarańczy spod lady, to były ozdobą wigilijnego stołu. Razem z zapachem choinki i świeczek, zapachem ryby, zapachem żuru, tworzyły symfonię zapachów świątecznych, wigilijnych. W tej chwili pomarańćzy jest mnóstwo, w każdym sklepie jarzynowym, na każdym placu targowym, i nie kosztują wiele. Z ubóstwa wynika ten zachwyt nad rzeczami, które wydają się niewielkie. 

AB: Już chyba nie docenia się zapachu świątecznych pomarańczy, w rzadko którym domu podczas świąt pachnie igliwiem, nie wędzi się już kiełbasy i powoli zapomina o wigilijnych obrzędach. Myśli Pan, że Święta obchodzi się jeszcze tradycyjnie?
AK: W tej chwili myślę, że Święta Bożego Narodzenia są świętami dla dzieci, bo największą radość miały z nich dzieci. Z choinki, z zabawek, które pojawiały sie pod choinką. Natomiast im człowiek starszy, tym mniej radości.  Ja ciągle nie zjadłbym obiadu w Wigilię, no bo się nie je. W ciągu dnia to się zje jakiegoś śledzia,  kawałek chleba i później czuje się ten przyjemny głód podniecany przez zapachy. Pamiętam jak raz spędziłem grudzien w Izraelu, i byłem tam miesiąc. Oczywiście grudzień jak grudzień - upał. I jest tam takie ruchome święto, Chanuka, święto, które nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem, tylko tyle, że codziennie zapala się jedną świeczkę w świeczniku chanukowym. Jak tak chodziłem po dzielnicy ortodoksyjnej w Jerozolimie, to paliły się te chanukije. I taka tęsknota ogarniała człowieka za Polską, za świętami, ale na szczęśćie zdążyłem przyjechac na Boże Narodzenie na Święta do Polski.

AB: Ze Świętami Bożego Narodzenia kojarzy się także zwyczaj kolędowania, teraz już trochę zapomniany. Kolędowało się w Krakowie?

AK: Tak, tylko była pewna ostra reguła. Kolęd nie można było śpiewać przed Wigilią, dopiero po Wigilii. I dlatego mnie trochę drażni, że dzisiaj kolędy rozbrzmiewają w supermarketach, w zasadzie od uroczystości Wszystkich Świętych. Kiedyś opowiadała mi jedna koleżanka, która pomagała przy kręceniu filmu w Zakopanym, gdzie chciano, żeby górale, a było lato,  zaśpiewali kolędy.  Obiecywano im pieniądze, obiecywano im gorzałkę. Nie, oni nie zaśpiewają, bo w lecie się kolęd nie śpiewa. Ale byli kolędnicy i na Zwierzyńcu. Nie towarzyszył temu spektakl, taki jak na wsi dawniej, ale chodzili chłopcy od domu do domu i śpiewali kolędy. A jeżeli już były jakieś szczątkowe spektakle to krążyły te same wierszyki: "Na naszym zwierzyńcu są takie zwyczaje, że matka córce dwie pierzyny daje, trzecią obiecuje, niech się ta nasza mama w... pocałuje". Albo "Zwierzynieckie zuchy palą papieruchy, a te chłopy wsiowe ino samą trowe".

AB: Wychował się Pan w mieście, ale to wszystko co Pan opisuje i wspomina brzmi trochę ludowo?
AK: Dzielnica w której ja sie wychowalem to było Półwsie Zwierzynieckie, obok Zwierzyńca. Kraków tak naprawdę był miastem skrojonym na miarę człowieka, był malutki. Jeżeli się wejdzie w tej chwili na Wzgórze św. Bronisławy, czyli na Kopiec Kościuszki to widzi się ogrom blokowisk i zakładów przemysłowych, które otaczają Kraków. U nas na Zwierzyńcu mówiło się:  "Idę do miasta", które się zaczynało dopiero za Alejami Trzech Wieszczów. A kwintesencją miasta i jego sercem był rynek. Ten Kraków ówczesny jest maleńkim miasteczkiem, a przede wszystkim Kraków był miastem dzielnicowym. Bo na dobrą sprawę, jak ktoś mieszkał na Zwierzyńcu tak jak ja, to nie musiał iść do miasta, po co. Wszystko było. Były sklepy, były piekarnie, był lekarz. Była to jakaś enklawa bardzo mocno nakreślona, bo z jednej strony Wisła, z drugiej Al. Reymonta. Kiedyś żyło się przede wszystkim w dzielnicach.

AB: Która z dzielnic Krakowa w takim razie najbardziej przypomina miasto z Pana wspomnień?
AK: Chciałbym powiedzieć, że Stare Miasto. Ale przecież też jest inne. Dawniej jeździły tramwaje po ulicy Grodzkiej, w Rynku był postój przed delikatesami, a tramwaj docierając do Bramy Floriańskiej przejeżdżał przez niż, pan motorniczy ściągał kabłąk i przesiadał się, bo tramwaj mial z dwóch stron przód. Wszędzie były wozy konne, bo to, że na Zwierzyńcu były krowy i pasły się na Błoniach, to to było oczywiste. Ale opowiadał mi Pan Wiesiek Obrzydowski, wspaniały malarz, który mieszka przy ul. Krakowskiej, że stamtąd wyganiano w jego dzieciństwie krowy, które szły nad Wisłę i pasły się nad przy ul. Kościuszki. Jeszcze w latach 70-tych stała obórka i krowy goniono na Błonia przez ulicę Wlazkotu dzisiejszą, a kiedyś ona nazywała się Prywatna. I była prywatną własnością Pana Boronia. Co roku własciciel krów z ulicy Kosciuszki przychodził do Pana Boronia, wyciągal pół litra i mówił: "Jak to będzie Panie Boroń, bedziemy przeganiali"? "No będziemy".  I uroczyście zawierali umowę ustną, że krowy ulicą Prywatną czyli Wlazkotu mogły iść.

AB: A czego brakuje Panu najbardziej z tego dawnego Krakowa?
AK: Brakuje zapachów. Takich niosących się z piekarń, bo w tej chwili już ich nie ma. Piekarnie są wyrzucone poza Śródmieście. W czasach mojego dziecinstwa w okolicy ul. Kościuszki były dwie piekarnie. Adamskiego i Skałki, wszyscy ludzie się zbierali i ustalali, który ma lepsze pieczywo. Od frontu był sklep, a z tyłu był olbrzymi piec, z którego buchał ten zapach pieczonego chleba. Pachniał tak samo Plac na Stawach. Tam w tej chwili jest gęsta zabudowa, ale wtedy stało 120 koni. Konie mają to do siebie, że pachną różnie. Ale tam pachniało także sianem. Pachniało jabłkami, pachniało kiszoną kapustą z beczek, pachniało kiszonymi ogórkami. To była taka charakterystyczna mieszanina zapachów placu targowego.

AB: Czy właśnie dla takich osób, które pamiętaja Plac na Stawach, które w dalszym ciągu korzystają z usług Pana Mariana Gregi pisze Pan swoje książki? Czy może dla młodego pokolenia?
AK: Trudno powiedzieć. Sądzac po składzie tych, którzy przychodzą na promocje moich książek i po tym jakie pytania mi zadają, to są to głównie ludzie, którzy wspominają dawny Kraków. Ale gdy podpisuję książki czasem w jakiejś kawiarni to przychodzą młodzi ludzie i mówią,  że odnajdują w nich świat i wspomnienia swoich rodziców, a swoich dziadków. Jeden z moich przyjaciół powiedział mi raz na promocji mojej książki: "Pisz, pisz stary, bo jak Ty nie napiszesz, a my wszyscy umrzemy, to juz nikt nie bedzie wiedział". Pewne uroki tego świata zabiła jednak cywilizacja. Pamiętam te wieczorne pogwarki, kiedy w domu zbudowanym przez dziadka ludzie się gromadzili i gadali. Ale tak:  radia nie było, o telewizji nikt nie slyszał, o internecie to i nawet science fiction nie pisało i był ten żywy sposób komunikowania się. Ludzie potrafili opowiadac, potrafili rozmawiac. Dzisiaj juz się tego niestety nie robi.

AB: Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

Powiązane

06.12.24, 18:00
| telewizja / VOD » informacje | kultura » książki
Jakub Tylman nominowany do Książki Roku 2024 za promowanie literatury dziecięcej
Jakub Tylman otrzymał nominację do „Książki Roku 2024” za promowanie czytelnictwa, a jurorzy zwrócili uwagę, że dzięki cyklowi „CzytaMY” literatura dziecięca zyskała szerokie zainteresowanie w mediach.
02.12.24, 05:00
| kultura » informacje
Tłumy na corocznej Wystawie Makiet Kolejowych w Krakowie
W miniony weekend w Nowohuckim Centrum Kultury po raz kolejny odbyła się Wystawa Makiet Kolejowych. Podczas trzydniowego wydarzenia można było zobaczyć nie tylko wielką makietę, ale również uczestniczyć w licznych animacjach dla najmłodszych.
28.11.24, 14:00
| radio » informacje | kultura » muzyka
Młody Mozart. Zakochany Beethoven. Roztargniony Haydn. Koncert Orkiestry Polskiego Radia w Warszawie
30 listopada br. o godz. 19.00 w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego wystąpi Orkiestra Polskiego Radia w Warszawie, którą poprowadzi jej dyrektor artystyczny, Michał Klauza. Organizatorami wydarzenia są Orkiestra Polskiego Radia w Warszawie i Program 2.
26.11.24, 22:13
| telewizja / VOD » informacje | kultura » film
Piernikowe serce. W grudniu ruszą zdjęcia do świątecznego filmu Piotra Wereśniaka
10 grudnia br., w Toruniu ruszą zdjęcia do filmu „Piernikowe serce” w reżyserii Piotra Wereśniaka. To komedia familijna inspirowana książką „Marcepanowa miłość” Agnieszki Lis. Koproducentem i dystrybutorem produkcji będzie Telewizja Polska, która podpisała list intencyjny w tej sprawie.
26.11.24, 17:45
| kultura » muzyka
Do They Know It’s Christmas? powraca ” w nowej wersji na 40. urodziny premiery oryginału
Do serwisów cyfrowych trafiła EP-ka zawierająca „Do They Know It’s Christmas? – 2024 Ultimate Mix” wraz z nowym klipem. „Band Aid Compilation”, bo tak nazywa się wydawnictwo, będzie dostępne również w formatach fizycznych, na 1CD i 12-calowym winylu. Premiera odbędzie się 29 listopada br.
24.11.24, 08:00
| kultura » informacje
Muzeum Getta Warszawskiego z planem renowacji do końca 2026 roku
Muzeum Getta Warszawskiego prowadzi renowację i rozbudowę zabytkowych budynków Szpitala Dziecięcego im. Bersohnów i Baumanów, które zostaną przekształcone w przestrzeń wystawienniczą i edukacyjną. Projekt, realizowany w latach 2023–2026, obejmuje stworzenie stałej wystawy o tragedii Żydów uwięzionych w warszawskim getcie.
22.11.24, 21:45
| radio » informacje | kultura » muzyka
Koncert zespołu Ptaszkowie Śpiewali na antenie Polskiego Radia Dzieciom
23 listopada br. o godz. 12.00 w Studiu Polskiego Radia im. Władysława Szpilmana odbędzie się koncert zespołu „Ptaszkowie Śpiewali”, który swoje inspiracje czerpie z polskiej muzyki tradycyjnej oraz elektronicznej z lat 80. i 90. Na koncert zaprasza Polskie Radio Dzieciom.
20.11.24, 23:05
| kultura » film
Koterski na dużym ekranie. Wyjątkowy przegląd w kinie Muranów
20 listopada 2024 roku w kinie Muranów rozpocznie się trzydniowy przegląd „Koterski. Życie w kadrze”, poświęcony twórczości Marka Koterskiego, reżysera znanego z filmów łączących humor, emocje i refleksję nad codziennością. Organizatorami wydarzenia są Rada i Zarząd Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy oraz kino Muranów.
20.11.24, 18:30
| radio » informacje | kultura » film
Kino dla Ciebie: Kobiece Wieczory w Atlanticu. RDC i Kino Atlantic uruchamiają cykl filmowy
Polskie Radio RDC i Kino Atlantic nawiązują współpracę, tworząc cykl „KINO DLA CIEBIE. Kobiece Wieczory w Atlanticu”. Pierwsze wydarzenie odbędzie się w czwartek, 21 listopada br. o godz. 19:00.
20.11.24, 07:00
| telewizja / VOD » informacje | kultura » książki
Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne archiwum X. Sprzedano prawa filmowe do zbioru reportaży Izy Michalewicz
Wydawnictwo ZNAK poinformowało o sprzedaży kolejnej opcji filmowej. Tym razem sprzedano prawa filmowe do zbioru reportaży „Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne archiwum X” Izy Michalewicz.
Subskrybuj RSS działu kultura: rss
Oferty pracy

Aktualnie nie mamy ofert pracy.

Dodaj swoją ofertę
Konkursy
do 14.02.25

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

do 11.02.25

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

do 11.02.25

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

Polecamy
Konferencje

Zapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.