24.11.11, 19:22
Kuba Jarosz: Nie wierzę w życie pozaelpetrójkowe
Rozmowa z Kubą Jaroszem, współautorem książki "ABC druhów zastępowych i kaziów", stałym współpracownikiem „Listy Przebojów Programu Trzeciego”.
Rozmowa z Kubą Jaroszem, współautorem książki "ABC druhów zastępowych i kaziów", stałym współpracownikiem „Listy Przebojów Programu Trzeciego”.
Kuba Wajdzik: Przygoda słuchaczy z "Listą Przebojów" rozpoczęła się w 1982 roku i trwa do dzisiaj. Zmienili się słuchacze, zmieniła się radiofonia, zmieniła się muzyka, a „Lista” trwa nadal. Skąd sukces tej audycji?
Kuba Jarosz: Należy tu rozpatrywać co najmniej dwa przypadki – „Lista” w początkowych latach swojej działalności i „Lista” obecnie. Płynny okres przechodzenia jednego etapu w drugi pominę. Ubolewam, że wiedzę na temat pierwszych lat działalności „Listy” mogę czerpać z rozmów ze znajomymi, czy z osobami z którymi rozmawialiśmy przy okazji tworzenia "ABC druhów zastępowych i kaziów", a nie z własnego doświadczenia, gdyż sam zacząłem Listy Przebojów słuchać "dopiero" w roku 1991. Sukces w tym pierwszym etapie wziął się m.in. z bezkonkurencyjności. W tamtych latach nie było dziesiątek, a ze stacjami internetowymi i dostępnymi stacjami zagranicznymi setek czy wręcz tysięcy stacji radiowych. Była Trójka, były inne programy Polskiego Radia. Jaki wybór miał młody człowiek interesujący się czy chcący się interesować muzyką? Pytanie retoryczne.
Ale gdyby tylko to było powodem, to audycja nie osiągnęłaby prawdopodobnie takiego statusu i nie utrzymałaby się przez tyle lat. „Lista Przebojów Trójki” przez długi czas to był Marek Niedźwiecki. Jego gust muzyczny, jego poczucie humoru, jego błyskotliwe prowadzenie programu - to wszystko oszlifowało ten diament. Trzeba też dodać, że „Lista Przebojów” to przecież również jej muzyczna zawartość, nie tylko otoczka tworzona przez prowadzącego, znakomitych realizatorów i sztab pasjonatów pomagających przy audycji. A ta muzyczna zawartość była tak bogata dzięki szerokim znajomościom dziennikarzy Programu Trzeciego. W czasach kiedy niemal każda płyta była na wagę złota, w Programie Trzecim tych płyt, zdobywanych najróżniejszymi sposobami, nigdy nie brakowało, a to wszystko odbijało się jak najbardziej pozytywnie na muzycznym poziomie i różnorodności „Listy Przebojów”. Teraz z całą pewnością jest łatwiej, ale i... trudniej... Łatwiej, bo przecież w dzisiejszych czasach nie jest problemem dotarcie do dowolnych poszukiwanych przez siebie płyt. Ogranicza nas tylko nasza wiedza o nowych wykonawcach i albumach oraz ilość czasu który możemy przeznaczyć na słuchanie płyt. Jednak w takiej sytuacji nie sposób wiedzieć o wszystkim i nietrudno coś przegapić. W takiej sytuacji jest też zespół osób wybierających propozycje do zestawu utworów do głosowania. Zresztą to nie jedyny problem. Jak bowiem na tak nasyconym rynku konkurować z innymi stacjami? Jak sprawić, żeby słuchacz nie wybrał jakiejś innej stacji, gdzie mógłby wygrać toster za odpowiedź jaki dziś jest dzień tygodnia, a dużą ilość pieniędzy za odpowiedź na jeszcze trudniejsze pytanie? Co przeważa szalę na korzyść „Listy Przebojów Programu Trzeciego”? Człowiek! Ludzie. Prowadzący – Piotr Baron i Marek Niedźwiecki. Ich osobowości, ich relacje wytworzone ze słuchaczami, ich muzyczna wiedza, ich poczucie humoru. Słuchacz nie musi nic wygrać, by w trakcie słuchania audycji i tak wiedzieć, że po raz kolejny wspaniale rozpoczął się weekend. Dzięki „Liście Przebojów Programu Trzeciego”.
KW: Jak rozpoczęła się Pana przygoda z „Listą”?
KJ: Moja przygoda z „Listą” rozpoczęła się dość późno. No... może nie tak późno, bo niedawno minęło już 20 lat (naprawdę?! jejku...), ale i tak czasem żałuję, że nie dane mi było słuchać wcześniej. Przygoda ta rozpoczęła się dzięki... telewizji. Marek Niedźwiecki swego czasu prowadził program "Wzrockowa Lista Przebojów", w którym prezentował i komentował teledyski, a trzeba wiedzieć, że było to jeszcze przed erą ogólnodostępnej MTV. Wspominał tam też o „Liście Trójki”. Na jeden z tych programów natrafiłem przypadkiem, a w nim akurat była mowa o nowym numerze gazetki "Lista", w którym to można było obejrzeć wyniki „Listy Trójki”, wyniki światowych list przebojów, tłumaczenie tekstu aktualnego przeboju z „Listy” itp. Później będąc w kiosku przypadkiem zobaczyłem na półce tę broszurkę i kupiłem. Wtedy jeszcze tytuły większości utworów niewielu mi mówiły, a tym co najbardziej przykuło moją uwagę były kolumny z różnymi liczbami, statystyki, zestawienia.
Wtedy narodziło się moje zamiłowanie do statystyk, które w późniejszym okresie się nasiliło i trwa do dziś. Po kupieniu tej gazetki postanowiłem posłuchać samej „Listy”. Nie wiedziałem jednak, że
włączenie Programu Trzeciego w piątek o 19.05 to droga bez powrotu. Wpadłem na całego.
KW: „Lista Przebojów” to oczywiście głównie Marek Niedźwiecki i od kilku lat Piotr Baron. A jednak to nie im poświęcili panowie książkę. Skąd pomysł na takie pokazanie Listy "od kuchni"?
KJ: Marek Niedźwiecki i Piotr Baron to oczywiście dwie najważniejsze postacie „Listy Przebojów” i dlatego też ich wypowiedzi w naszej książce są na samym początku. Wszystkie pozostałe są umieszczone według kolejności alfabetycznej rozmówców. Uznaliśmy jednak, że słuchaczy „Listy” może interesować spojrzenie oraz wspomnienia wielu innych osób, które na przestrzeni 29 lat miały wpływ na kształtowanie się „Listy”. Nie wspominając już o tym, że obydwaj prowadzący udzielali już niejednego wywiadu na temat „Listy” i mimo, że staraliśmy się uzyskać jakieś informacje, które wcześniej nie ujrzały światła dziennego, wiedzieliśmy, że taka książka o „Liście” musi oferować Słuchaczowi znacznie więcej. Chcieliśmy, by Słuchacz po przeczytaniu takiej książki wiedział o wiele więcej o „Liście Przebojów”. Chcieliśmy, by wiedział jak to wszystko odbywa się (czy odbywało kiedyś) od kuchni. Chcieliśmy, by niejednokrotnie w czasie czytania zakrzyknął "ach tak!", "o! nie wiedziałem!", czy też po prostu żeby miał przynajmniej kilka powodów, żeby się zaśmiać. Dlatego też do rozmów na temat „Listy” zaprosiliśmy tzw. "druhów zastępowych", czyli innych prowadzących notowania „Listy” w zastępstwie "Niedźwiedzia" i "Balonika". Zaprosiliśmy też realizatorów, mających nieraz niebagatelny wpływ na to, jak „Lista” wyglądała. No i przede wszystkim zaprosiliśmy szalenie ważne osoby, tzw. "kaziów", czyli ludzi, którzy w młodym wieku trafili do „Listy”, by od kuchni pomagać w jej tworzeniu - liczyć głosy przysyłane na kartkach pocztowych, odbierać telefony w czasie audycji, dbać w czasie audycji by wszystko było dopięte na ostatni guzik. To w sumie niemal 50 bardzo ważnych dla „Listy Przebojów” osób! Każda z nich dodała od siebie coś interesującego, jakiś istotny element tworzący jak najpełniejszy obraz audycji, na którą mieli wpływ.
KW: Natrafił Pan w rozmowach z druhami zastępowymi na zaskakujące wyznania?
KJ: Tak naprawdę takich interesujących wyznań było pełno. Niemal w każdej wypowiedzi trafiało się coś, o czym nie wiedziałem. Myślę, że jest to dużą siłą tej książki - wiele ciekawego znajdą tu dla siebie zarówno ci słuchacze, którzy przygodę z „Listą Przebojów” rozpoczęli niedawno, jak i "zasuszeni fauni", którzy o audycji wiedzą już bardzo dużo. Niektóre z przedstawionych historii potraktują niemalże jak listowe legendy, co jakiś czas przypominane na antenie, ale o innych z całą pewnością nie wiedzieli. Zresztą najlepszym tego dowodem jest to, że sam Marek Niedźwiecki powiedział, że o niejednej rzeczy dzięki tej książce się dowiedział.
A jakie wyznania mnie samego zaskoczyły? O czym sam nie wiedziałem? O tym, jak powstanie „Listy” wyglądało z punktu widzenia Andrzeja Turskiego, ówczesnego dyrektora Programu Trzeciego. O tym jak niewiele brakowało, by "Autobiografia" nigdy nie pojawiła się na Liście. O tym dlaczego później wróciła na „Listę”, ale tylko na tydzień i dlaczego nie na dłużej. O tym, dlaczego w jednym z notowań było dwóch zwycięzców ex-aequo. O tym, z jakimi historiami zmagała się Maria w listach przysyłanych do jej kącika. O zmianach, jakie w swoim jedynym notowaniu wprowadzili Bożena Sitek i Paweł Sito oraz o konsekwencjach tych zmian. O tym jak to się stało, że Marcin Sobesto co tydzień dojeżdżał na „Listę” z Gdyni. O tym, jak Wojciech Zamorski przeżywał dziwne notowanie, które musiał poprowadzić w dniu pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki. O tym, jak trudno było Alinie Dragan prowadzić jej jedyne notowanie „Listy”. O tym, w jaki sposób, jak szczegółowo Beata Pawlikowska przygotowywała się do zastępstw. Celowo piszę pozostawiając sedno w tajemnicy, by nie psuć zabawy tym osobom, które książki jeszcze nie miały możliwości przeczytać, a chciałyby to zrobić. Takich ciekawych historii w książce są dziesiątki!
KW: Kto Pana zdaniem wpisał się najbardziej w historie "Listy" z druhów zastępowych i kaziów?
KJ: Każda osoba dawała coś od siebie i ciężko tu kogokolwiek wyróżniać. Na pewno jednak jeśli chodzi o druhów zastępowych należy zwrócić uwagę na Romana Rogowieckiego, który aż 31 poprowadził notowanie „Listy”, najwięcej ze wszystkich osób poza Markiem Niedźwieckim i Piotrem Baronem. Następny w kolejności, Paweł Sito, ma "tylko" 14 na liczniku. Jednakże notowania prowadzone przez Pawła mocno zapadały w pamięć słuchaczom. Jest on też chyba najbardziej kreatywnym pomocnikiem w historii „Listy”, choć w jego przypadku nie można mówić o byciu „Kaziem” - to określenie powstało już po okresie, w którym pomagał Markowi Niedźwieckiemu. Głębokie ukłony należą się też Helen (Halinie Wachowicz – przyp.red.), która trwa przy „Liście” od wielu lat, a jej cotygodniowa praca jest nie do przecenienia! Wracając jeszcze do druhów zastępowych - słuchacze do dziś pamiętają notowania bardzo mozolnie przygotowywane przez Beatę Pawlikowską, prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnego zastępcę w historii „Listy”. Ale tak jak napisałem na początku - każda osoba jest ważna i każda wzbogaciła „Listę”.
KW: Rozumiem, że skoro powiedziało się "ABC", to będą i kolejne publikacje dotyczące "Listy Przebojów"?
KJ: Jak Marek Niedźwiecki nie wierzy w życie pozaradiowe, tak chyba my nie wierzymy w życie pozaelpetrójkowe. W związku z tym o czymś tam po cichu rozmawiamy, coś tam po cichu planujemy... Może nie jest tych pomysłów tyle, by skompletować cały alfabet, ale mamy nadzieję, że
jakieś kolejne uda nam się zrealizować. Patrząc na półkę i widząc tam "ABC druhów zastępowych i kaziów" wiemy, że warto poświęcić czas. A pasja będzie nas popychać do przodu.
KW: Dziękuję za rozmowę.
Komentarze