20.04.05, 17:54
List otwarty obrońców PR 3
List otwarty do Władz Rzeczpospolitej Polskiej
PREZYDENT RP
Aleksander Kwaśniewski
PREZES RADY MINISTRÓW RP
Marek Belka
MARSZAŁEK SEJMU RP
Włodzimierz Cimoszewicz
MARSZAŁEK SENATU RP
Longin Pastusiak
Szanowny Panie!
Mijają właśnie cztery lata od chwili rozpoczęcia, realizowanej przez nieudacznika i hochsztaplera, ówczesnego wiceprezesa Zarządu Polskiego Radia SA Eugeniusza Smolara, „reformy” Programu 3 Polskiego Radia. Ów wpływowy i arogancki reformator, nie słuchając nikogo poza sobą samym, a przede wszystkim wypowiadających się w tej sprawie profesjonalistów, którym okazywał jawną pogardę, bronił swoich pomysłów pseudoteorią o rzekomo wzrastającej słuchalności, dzięki rzekomo zdobytemu „targetowi”.
Mijają właśnie cztery lata od chwili rozpoczęcia przez słuchaczy Polskiego Radia - jak się okazuje beznadziejnego - protestu przeciwko, będącej skutkiem owej poronionej „reformy”, faktycznej zagłady tego, wspaniałego ongiś, Programu. Beznadziejnego, bo nikt z adresatów tych protestów nie był zainteresowany problemami dużej rzeszy obywateli tego - przynajmniej z założeń - obywatelskiego Państwa.
Dziś, kiedy realizacja przez Polskie Radio zapisanej w Konstytucji RP i Ustawie o radiofonii i telewizji misji stała się, dzięki owocnej działalności Zarządu P.R. SA pod wodzą Andrzeja Siezieniewskiego, fikcją, kiedy, pochodzące z daniny publicznej, pieniądze trafiając do kasy Polskiego Radia mogą być dowolnie rozdysponowywane, bo - jak się okazuje - nie stanowią finansów publicznych, jesteśmy świadkami rozpaczliwego, acz cynicznego, nawoływania obywateli do płacenia abonamentu - którego podstawy prawne wciąż nie są jasne - niezbędnego (podobno) do realizacji zapomnianej już przez wszystkich misji. Ponadto okazuje się, że Poczta Polska udostępniając swoje konto na wpłaty abonamentowe od słuchaczy, pobiera za to bardzo wysoką prowizję, czyli, nie dość, że płatnik abonamentu finansuje durne radio, to jeszcze, jakby przy okazji, utrzymuje podupadły monopol pocztowy!
Po czterech latach, w wyniku podejmowanych na oślep decyzji, mimo pobożnych życzeń Zarządu P.R., Program 3, podobnie, jak Program 1, czy Radio Bis nie są już programami radia publicznego, albowiem stając się - z założenia - kopią (marną) rozgłośni komercyjnych zostały pozbawione swojego misyjnego oblicza.
Włodarze Radia nieustannie nadają swoim staraniom status „reformy”, która sprowadza się do prymitywnego naśladownictwa programów stacji komercyjnych, dodatkowo ośmiesza się tanią, niemoralną i nieetyczną „kradzieżą” autorskich, dziś kultowych, pomysłów dziennikarzy i współpracowników Programu 3 z okresu jego świetności, a ostatnio nagminnym przenoszeniem na antenę radiową telewizyjnych pomysłów.
Może tylko zastanawiać brak reakcji Komisji Etyki PR czy Zrzeszenia Dziennikarzy Polskich, których przewodniczący często krztuszą się oburzeniem nad rzekomym nadużywaniem etyki zawodowej, jednak plagiatów jawnie i całkowicie bezkarnie popełnianych nie zauważają!
Niemoralne i nieetyczne jest zatem nawoływanie do płacenia abonamentu, zwłaszcza w formie opłaconej z pieniędzy abonamentowych kampanii reklamowej, z jednoczesnym graniem na nosie słuchaczom radiowej Trójki, którzy od czterech lat oczekują przywrócenia inteligenckiego poziomu ich programu, bo nie są zainteresowani mielonką słowno-muzyczną, a mądrym słowem, muzyką z wyższej niż playlista półki i dobrą rozrywką.
Dodatkowym pikantnym szczegółem szeroko zakrojonej destrukcyjnej „reformy” jest fakt wydania 70 tysięcy zł na zmianę logo (znaków graficznych) programów Polskiego Radia, które rzekomo do tej pory nie były zbyt dobrze rozpoznawalne. Pomysł ten wydaje się kiepskim żartem, bowiem Polskie Radio istnieje 80 lat i bardzo trudno byłoby go nie zauważyć, zwłaszcza, że badania opinii publicznej wskazują największe zaufanie słuchaczy do radia publicznego właśnie. Stacje komercyjne to noworodek na rynku mediów, a stary, dobry obyczaj nakazuje pielęgnowanie tradycji, o której rządzący wychowankowie czasów jedynie słusznych wiedzieć przecież nie mogą, usiłując raczej z nią zerwać.
Zastanawia także fakt, dlaczego tak ważną sprawę zmiany logo powierza się „zaprzyjaźnionemu” studiu, firmowanemu przez znanego grafika Andrzeja Pągowskiego, którego zatrudnieni „artyści” najwyraźniej bawią w artystycznym żłobku, sądząc po efektach wykonanej za pieniądze podatnika pracy, by już nie dociekać czy przeprowadzono stosowny konkurs, wygrano przetarg itd.
Niestety protest słuchaczy, prowadzony od czterech lat w prasie, choć głównie w internecie (www.tajniak.pl/protest, www.trojka.net/protest, internetowe fora Gazety Wyborczej, Onetu i innych portali stricte poświęcone mediom), jest szyderczo traktowany przez arogancko pewne siebie władze Poskiego Radia jako przypadłość psychiczna kilku dyżurnych oszołomów, którym zachciewa się egzekucji należnych im, a wynikających z ustawy oraz płacenia haraczu w postaci abonamentu, praw. Tymczasem w miejscach, gdzie panuje swoboda wypowiedzi głosów akceptujących - dziwnie - brak, pozostaje wyłącznie ostra krytyka.
Ilość napisanych listów do władz radia i władz Rzeczpospolitej Polskiej, z pełnym przeglądem argumentacji (nawet bibliografią tematyczną) przekroczyła dawno liczbę dwucyfrową, a, obiecany przez Prezesa Zarządu PR, Ryszarda Miazka panel na temat nowego oblicza TrUjki (zwanej tak z przekąsem dla odróżnienia prawdziwej Trójki) nigdy się nie odbył. Pewnie z obawy, że mógłby się zakończyć nieakceptowanymi przez faryzeuszowskie władze konkluzjami.
Program 3 PR stanowił mocny fundament kultury narodowej przez długie lata czasów jedynie słusznych i dzięki pomyślnym wiatrom przez 11 lat nowego systemu, do chwili kiedy 20 czerwca 2000 roku odwołano ostatniego dyrektora tego programu, Piotra Kaczkowskiego, stawiającego, nawiasem mówiąc, przez ponad dwa lata skuteczny opór smolarowej „rewolucji”.
Zatrudnienie na stanowisku dyrektora Programu 3 relegowanego ze Wspólnoty Niepodległych Państw za nadużywanie alkoholu (vide list otwarty Marii Wiernikowskiej do Prezesa Zarządu PR), korespondenta telewizyjnego, Witolda Laskowskiego i dodanie mu w charakterze zastępców nie posiadającego wyższego wykształcenia Adama Fijałkowskiego oraz miernego aktora Michała Banacha, stało się dowodem potwierdzającym tezę, że nie wolno rzucać pereł przed wieprze.
Przeprowadzona natychmiast przez nowego pryncypała mściwa wymiana profesjonalistów, ludzi z ogromnym doświadczeniem radiowym, z którymi, jako dyletant, nie potrafił znaleźć wspólnego języka, na niespełnionych, bo bezskutecznie poszukujących pracy aktorów, czy dziesiąty garnitur pseudo prezenterów oraz likwidacja lub spadek na godziny dla nietoperzy kultowych audycji, świadczy jednoznacznie o intencjach naszych „rewolucjonistów”.
Minione cztery lata pokazały, że prowadzona wbrew wszystkim „reforma” stopniowo, za to bardzo skutecznie, zabija misyjne radio publiczne, finansowane przez słuchaczy, którzy w zamian otrzymują wyrób radiopodobny. Pełne frazesów usta Prezesa Zarządu P.R. mają zrekompensować płatnikom abonamentu poczucie niedosytu i pospolitego oszustwa, choć to co słychać na antenie jawnie tym propagandowym sloganom przeczy.
Władze radia mówią cynicznie „tyle misji, ile abonamentu”, a my mówimy „tyle abonamentu ile misji”. Okazuje się, że w „walce” o poziom radia publicznego orężem słuchacza jest abonament, którego niepłacenie - jedyna dostępna, jak się okazuje, forma obywatelskiego protestu - zaowocowało rozpaczliwym nawoływaniem do jego regulowania, oraz ustawą, skutecznie "wychodzoną" przez zatrudnionych przez władze radia partyjnych lobbystów, a uzależniającą procentowo wysokość daniny abonamentowej od najniższej płacy krajowej. Jednak jego „ściągalność” jest dokładnym odzwierciedleniem tego, co słuchacz otrzymuje i, jeśli ten stan się utrzyma, wpływy nie wzrosną, a raczej zmaleją.
Oczekujemy zatem nie tylko przywrócenia Programu 3 P.R. w wersji dla inteligencji, ale przede wszystkim wymiany władz, począwszy od stanowiska prezesa Zarządu (a jest ku temu świetna okazja, bo właśnie ich kadencja dobiega końca) na dyrektorach z partyjnej łaski skończywszy. Polskie Radio, utrzymywane z daniny publicznej, będące znaczącym składnikiem kultury narodowej nie zasłużyło na to, by być zarządzanym przez ludzi przypadkowych, niewrażliwych na jego specyfikę, których jedyną zaletą jest ukończenie podyplomowych studiów marketingowych.
Z wyrazami szacunku
Joanna Grochowska
Mirosław Hardek
Komentarze