22.12.05, 19:50

Wyd. z TM nr 273

GRAŻYNA TORBICKA, dziennikarka telewizyjna: "Boże Narodzenie to rzecz święta i zawsze spędzamy je w domu z rodzina. Mama przygotowuje Wigilię: zupę grzybową z łazankami, karpia smażonego, ziemniaczki, kapustę białą z grzybami, a na deser makówki, czyli chałkę przekładaną masą makową i bakaliami. makówki to specjalność mamy. To smak szczęśliwych i spokojnych Świąt, jakich wszystkim z całego serca życzę."
"Kuchnia od Kuchni"

MARTYNA WOJCIECHOWSKA, dziennikarka telewizyjna: "Bardzo dużo podróżuję. Siedem, osiem miesięcy w roku spędzam za granicą. (...) Ale zawsze jestem w Warszawie właśnie w Boże Narodzenie. Nie wyobrażam sobie świąt w tropikalnym klimacie, na plaży, bez choinki, ale przede wszystkim - bez moich bliskich. Czasem jednak nie zostaję w domu do końca świąt. 26 grudnia wyjeżdżam na narty. Bardzo lubię to uczucie, gdy wcześnie rano jako pierwsza wjeżdżam kolejką linową na samą górę i w słońcu szusuję ze szczytu. Chrzęst śniegu pod nartami i grzane wino po całym dniu zjazdów, to moje najcudowniejsze chwile.(...) Polską tradycję świąteczną nazwałabym "nasiadówkową". Cała przyjemność polega na siedzeniu razem, w rodzinnym gronie. Dla mnie to bardzo ważne. Te rozmowy, pozornie o niczym, dają poczucie przynależności do ludzi, miejsca i kultury. Mój rodzinny dom był zawsze otwarty. Mama zapraszała na święta dzieci, które nie miały własnych domów, ludzi opuszczonych, samotnych, nieszczęśliwych. Do dziś rodzice wciąż kogoś "adoptują". Ostatnio panią, która przyjechała z Ukrainy szukać w Polsce pracy, a znalazła moich rodziców. Zaprzyjaźnili się i pokochali. Stała się członkiem rodziny i w tym roku na pewno razem usiądziemy do stołu w święta.
"Marie Claire"

CELINE DION, piosenkarka: "Zazwyczaj spędzam z rodziną w Montrealu trzy tygodnie w lecie, a potem około dwóch tygodni w czasie świąt. To daje mi siłę, mogę pracować ciężko przez cały rok dla tych krótkich chwil, kiedy wracam w moje strony. To są niesamowite spotkania. Na święta zjeżdża się do domu moich rodziców ponad sto osób.(...) Przede wszystkim strasznie dużo gadamy. Opowiadamy historie, anegdotki, dzielimy się przeżytymi chwilami, tymi dobrymi, ale i tymi złymi. Śpiewamy, tańczymy, wygłupiamy się, po prostu jesteśmy razem. Muzyka zawsze nas łączyła, jest czymś bardzo ważnym w życiu naszej rodziny. Tak będzie zawsze!"
"Gala"

PAOLO COZZA, znany z programu "Europa da się lubić": "Święta, obowiązkowo we Włoszech, jak zwykle zresztą. Z moją mamą nie ma dyskusji! (...) Nie ma tradycyjnego zestawu wigilijnych potraw, jak to jest w Polsce. Włochy podzielone są na miasta, regiony... Wszędzie jada się co innego. Może tylko ciasto peanettone, które narodziło się w Mediolanie i rozpowszechniło w całym kraju. To rodzaj babki z rodzynkami. Ja mam dobrze, bo członkowie mojej rodziny pochodzą z różnych stron, więc i jedzenie jest różnorodne.
Wigilia jest kolacją na ponad 20 osób. Do stołu zasiadamy ok. 21.00... Nie wpatrujemy się w gwiazdy, zawsze zresztą późno siadamy do stołu, z okazji Wigilii nie robimy wyjątku.
Na początek otwieramy najlepszego szampana. Oczywiście, nie francuskiego! Doskonałego włoskiego szampana. Potem jest dużo przystawek: krewetki, parmezan, wędliny...
My podajemy same najlepsze rzeczy, takie, których nie je się na co dzień, choć oczywiście w niektórych rodzinach się pości. Większość Włochów tłumaczy sobie jednak tak: od święta jemy to, co najlepsze, pan Bóg na pewno to zrozumie i przymknie oko. Taka jest właśnie nasza religijność. O, przypomniało mi się: coś jednak przywożę z Polski. Kawior! Po przystawkach jest pierwsze danie, najczęściej w trzech, czterech wersjach. Wśród nich obowiązkowy rosół. Potem mięsa, makarony, słodycze. Nie ma nic w galarecie, brrr... A potem jemy, krzyczymy, śpiewamy, dzieciaki biegają i rozwalają wszystko, co się da."
"Dzień Dobry"

DOMINIKA OSTAŁOWSKA, aktorka, gra w serialu "M jak miłość": "Mam z roku na rok większy zapał do przygotowywania świąt. Z mamą trzymałyśmy w wielkim pudle wszystkie świąteczne ozdoby i z niego zawsze wyciągałyśmy bombki. Raz choinka była srebrna, raz czerwono-złota, raz błękitno-zielona, ale bombki od lat te same. A teraz mam potrzebę i usprawiedliwienie, by co roku wybierać się na nowe kompletnie niepoważne zakupy, po aniołki, światełka, grające Mikołaje. To wszystko przecież dla dziecka - mówię do siebie nie do końca szczerze. Marzę też, by drzewa w ogrodzie i dach domu owinąć światełkami. Wiem, że to takie kiczowate, święta w amerykańskim stylu, ale raz w roku można chyba sobie na ten kicz pozwolić. Hubert przebiera się za Mikołaja. Kaptur zsuwa głęboko na oczy, żeby Hubcio nie poznał jego charakterystycznych brwi, wkłada nigdy nienoszone buty i nawet rękawice, by nic nie mogło go zdradzić. To dla Hubusia naprawdę wielkie przeżycie. Jeszcze długo po świętach opowiadał o wizycie Mikołaja, o tym, gdzie Mikołaj siedział, jak mu powiedział: "Cześć", i że miał czerwony nos, co Hubcio musiał zobaczyć chyba oczami duszy, bo tata nic ze swoim nosem akurat nie zrobił. Zarzucam syna prezentami, ale tak totalnie. Wiem, że to nierozsądne, ale nie umiem inaczej. W tym roku Hubcio znajdzie mikroskop i lunetę. Usprawiedliwiam się tym, że są to zabawki edukacyjne."
"Gala"

KRZYSZTOF KRAWCZYK, piosenkarz: "(...) Boże Narodzenie, to radość niepoprzedzona smutkiem. Ludzie nie myślą, że w stajence było zimno i że Maryja była uboga - myślą, że rodzi się Dzieciątko. Wiem coś o tym , bo kiedy urodził nam się syn, spontanicznie położyliśmy go pod choinką (...) Z tego, jak Boże Narodzenie obchodzi się teraz, można wyciągnąć wniosek, , że najważniejsze są bombki i rubaszny krasnal z czerwonym nosem, który rozdaje prezenty. Ale nie sądzę, żeby ta wesołość była w sprzeczności z głębokim przeżywaniem najważniejszego wydarzenia - narodzin Chrystusa, który daje nadzieję na nieśmiertelność... Zauważyłem, że Polacy po prostu nie lubią rozmawiać na tematy religijne, że wiarę traktują jak kwestię bardzo prywatną. Zupełnie inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie Biblię można znaleźć nawet w motelu, a ludzie czasami kłócą się o teologiczne kwestie. My również lubimy tę świąteczną wesołość i zarówno ja, jak i moja żona chętnie przebieramy się za Mikołaja.(...) Niezmiernie ważną postacią przy stole był dziadek - człowiek, którego bardzo szanowaliśmy, a który był tak surowy, że wigilijny wieczór zabraniał nam rozmawiać podczas jedzenia. A jak rozmawialiśmy, to rzucał w nas solniczką. Innym stałym elementem Wigilii były tajemnicze zniknięcia taty i równie tajemnicze pojawienie się Mikołaja. Tata był aktorem i zawsze udawało mu się nas zaskoczyć. Z kolei mama, córka powstańca śląskiego, wymagała od nas oczekiwania na prezenty, lecz równiez tego, żebyśmy na nie zasłużyli. Mieliśmy więc obowiązki związane ze sprzątaniem - pastowanie, froterowanie podłogi... Dla brzdąca wyfroterować dwa pokoje nie było łatwo, a jednak wspominam to ze wzruszeniem. Pamiętam też oczywiście zapach grzybów i kapusty."
"Wysokie Obcasy"

EWA GAWRYLUK, aktorka: "Gotuję z córką. Przyrządzanie ryby zostawiamy tacie, bo jest w tym naprawdę dobry. Gwiazdkę spędzamy zazwyczaj tylko we troje: ja, mój mąż Waldek i pięcioletnia córeczka Marysia. Święta oglądane oczami dziecka są magiczne i ekscytujące. Ten nastrój udziela się nam, dorosłym. Jeszcze bardziej od samej Wigilii Marysia przeżywa przygotowania. Dla mnie to wspaniała okazja, by z nią pobyć, nacieszyć się jej obecnością. Przecież na co dzień mamy dla siebie mniej czasu.
Uwielbiam wspólne zakupy, wyprawę po choinkę, a potem strojenie drzewka, lepienie łańcuchów. Choinka musi być prawdziwa, duża i z długimi igłami. Marysia ma zdolności plastyczne, więc sama przystraja drzewko, robi i wymyśla ozdoby. Kiedyś ubrała np. choinkę w koraliki. Lubimy też wspólnie gotować. Czuję, że Marysia mnie obserwuje i naśladuje. Ma w kuchni swoją miskę, wałek i tortownicę. Pieczemy ciasta, lepimy uszka z grzybami, gotujemy barszcz i bigos. Przyrządzanie ryby zostawiamy tacie Waldkowi, bo jest w tym naprawdę dobry. Drugiego dnia świąt zapraszamy do siebie rodzinę albo znajomych. Wtedy na stole pojawia się kaczka. Przed Gwiazdką Marysia pisze list do św. Mikołaja. Wie, że Mikołaj przybywa w Wigilię z workiem prezentów, ale nie na długo, bo jest bardzo zajęty. Kiedy długo nie przychodzi, tata idzie do budki strażniczej na osiedlu spytać, czy przypadkiem go nie było. Marysia czeka w napięciu i zwykle okazuje się, że Mikołaj zjawia się właśnie akurat wtedy, kiedy taty nie ma.
W tym roku spędzimy Gwiazdkę trochę inaczej, poza domem. Na kopercie listu do Świętego Mikołaja Marysia napisała adres zwrotny: Szklarska Poręba, hotel Las. Mam nadzieję, że Mikołaj tam trafi.
"Marie Claire"

Komentarze

Subskrybuj RSS: rss
Oferty pracy

Aktualnie nie mamy ofert pracy.

Dodaj swoją ofertę
Konkursy
do 02.01.25

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

do 25.12.24

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

do 25.12.24

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

Polecamy
Konferencje

Zapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.