29.04.10, 23:25
"Na wiosnę ub.r., miałem w planach wydanie pierwszego w Polsce poradnika dla gejów. I Jacek Santorski uważał, że to może zaszkodzić wydawnictwu. Bał się o swoich klientów biznesów i nie chciał, żeby wydawnictwo kojarzyło się z gejami" - mówi w specjalnej rozmowie Paweł Książkiewicz, Prezes Czarnej Owcy.
Rozmowa z Pawłem Książkiewiczem, Prezesem Czarnej Owcy.
Marcin Krzos: Jakie były początki wydawnictwa Czarna Owca?
Paweł Książkiewicz, Prezes Czarnej Owcy: Wcześniej wydawnictwo nazywało się Jacek Santorski i spółka (Jacek Santorski & Co). Z byłym współwłaścicielem Jackiem Santorskim rozstaliśmy się pięc lat temu. Wtedy ja i dwójka partnerów przejęliśmy jego udziały, z zastrzeżeniem, że Santorski może wetować pewne tytuły na mocy prawa o ochronie wizerunku. Ponadto kupiliśmy prawa do jego książek. Kolejna zmiana opierała się na innej nazwie wydawnictwa.
M.K.: Jak poróżniliście się z Jackiem Santorskim?
P.K.: Na wiosnę ub.r., miałem w planach wydanie pierwszego w Polsce poradnika dla gejów. I Jacek Santorski uważał, że to może zaszkodzić wydawnictwu. Bał się o swoich klientów biznesów i nie chciał, żeby wydawnictwo kojarzyło się z gejami. Okazało się, że nie ma możliwości kompromisu. My chcieliśmy się od tego odciąć i tak na wiosnę powstała Czarna Owca
M.K.: Żałuje Pan tego?
P.K.: Uważam, że to bardzo dobra decyzja. Nazwisko Jacka Santorskiego działało czasem dobrze, czasem źle. Jak to w życiu, nie wszyscy muszą być kochani czy lubiani.
M.K.: A skąd pomysł na taką nazwę?
P.K.: Ta nazwa ma odzwierciedlać naszą ideę. Chęć bycia trochę pod prąd, np. w wydawaniu książek, które mogą być kontrowersyjne. Odróżniać się od całej masy wydawnictw. Ludzie słysząc naszą nazwę ludzie gratulowali. Została również bardzo dobrze przyjęta przez rynek.
M.K.: W samym wydawnictwie też zaszły zmiany?
P.K.: Przyznam, że zmiany dobrze nam zrobiły. Rozwijamy się, rozrastamy. Sami pracownicy przyznają, że to musi być magia Czarnej Owcy. Sprzedaż idzie nam znakomicie. (...) Nie mamy na co narzekać. Chcemy zbudować atmosferę wokół wydawnictwa, które nie boi się trudnych tematów.
M.K.: Kryzys Wam nie straszny?
P.K.: Gdy zaczynam mówić o kryzysie to się okazuje, że miałem rację. Potwierdziłem to również czytając zagraniczną prasę. W czasach bessy, ludzie zawsze wracają do książek. Ludzie nie kupują nowych samochodów, domów, telewizorów. Oszczędzają na dużych wydatkach, zatem zostaje np. na książki.
M.K.: Co zrobiliście by nie dać się kryzysowi?
P.K.: Wiele wydawnictw ogranicza liczbę wydawanych tytułów, zmniejszyli liczbę swoich książek. A my odwrotnie – zwiększyliśmy. To spowodowało, że naszych tytułów było więcej niż innych w księgarniach. Zrobiliśmy przewagę.
M.K.: Nic tylko jak założyć wydawnictwo?
P.K.: Tego nie powiedziałem. Jest za dużo wydawnictw, za duża konkurencja. Zależy co się reprezentuje, zależy co się wydaje i jakie książki. Czasem trzeba mieć szczęście – można trafić na bestseller. W innych wydawnictwach odczuwa się duże wahania w sprzedaży, nie potrafią zareagować na rozmaite sytuacje np. kryzys.
M.K.: W Polsce książka nadal będzie przegrywać z telewizją?
P.K.: Już nie wrócą lata 60., 70., 80. Oferta innych dóbr kultury jest ogromna. Wszystkiego jest więcej, konkurencja jest większa. Ma to wszystko przekład na sprzedawane książki. Spójrzmy się na bestsellery, kiedyś potrzebne było kilkadziesiąt tys nakładu – teraz to 9 tys jest dużo.
M.K.: Da się wygrać z telewizją?
P.K.: Myślę, że tak. Czasem stawia się apokaliptyczne wizje, że książka zniknie totalnie z półek. Jestem optymistą, że książka przetrwa – w mniejszym rozmiarze, ale przetrwa. Czytanie książek w Internecie o nie to samo co wzięcie do ręki. Na szczęście nie jestem sam w tym myśleniu.
M.K.: Książkowy konserwatysta?
P.K.: Nie nazwałbym tego. Jest w Polsce tradycja czytania książki, ale nie tak jak choćby we Szwecji. Ja sam dużo przesłuchałem książek jadąc w samochodzie i myślę, że takiego typu audiobooki mają szansę się rozwinąć. E-książki to bardziej powinno mieć zastosowanie do podręczników niż do tradycyjnego rodzaju książek.
M.K.: Chcecie zainwestować w audiobooki?
P.K.: Na razie poczekamy mimo wszystko jak się będzie rozwijał rynek książek w Internecie. Póki co bardziej myślimy o tym, żeby wydawać audiobooki. Ludzie jeżdzą samochodami, gotują w kuchni. Słuchają radia, ale równie dobrze, można posłuchać dobrej książki.
M.K. Dziękuje za rozmowę
P.K. Dziękuję.