11.07.11, 20:49
Zielona Góra była tegorocznym gospodarzem Polsko- Niemieckich Dni Mediów. Jak co roku spotkanie ludzi prasy, stało się miejscem dyskusji, stawiania pytań i szukania odpowiedzi dotyczących nie tylko mediów, ale też historii i przyszłości, gospodarki i polityki obu krajów.
Zielona Góra była tegorocznym gospodarzem Polsko- Niemieckich Dni Mediów. Jak co roku spotkanie ludzi prasy, stało się miejscem dyskusji, stawiania pytań i szukania odpowiedzi dotyczących nie tylko mediów, ale też historii i przyszłości, gospodarki i polityki obu krajów.
W tym roku, zgodnie z tytułem „Agenda 2031: Kolejnych 20 lat sąsiedztwa - Polska, Niemcy i UE", szczególnie wiele miejsca poświęcono wzajemnym relacjom obu państw i narodów w Unii Europejskiej. Z pewnością każda z prowadzonych dyskusji zasługuje na osobne omówienie, które i tak nie wyczerpałoby tematu. Dlatego kilka zdań chciałbym poświęcić wystąpieniu dla mnie najbardziej znamiennemu, nadającemu ton całemu wydarzeniu. Jego autorem był Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki”, autor wykładu wprowadzającego w dyskusję „O przyszłości mediów. Demokratyzacja poprzez technikę. Jak Twister, portale społecznościowe i blogi zmieniają kulturę polityczną? Jak reagują na to media tradycyjne?”.
Dla szefa tygodnika opinii, istotne stało się pytanie o przyszłość, w tym także finansową znanych i posiadających długą historię tytułów prasowych. To znamienny przejaw podziału, jaki występuje we współczesnych mediach. Część, czyli tzw. tradycyjne, broni posiadanych pozycji, pozostałe (tworzone na przykład z wykorzystaniem Internetu) są konkurencją w walce o odbiorcę. Jedni liczą na zachowanie obecnej pozycji, inni chcą choćby osiągnąć stabilność finansową. Odniosłem wrażenie, że w tonie Baczyńskiego, mimo deklarowanej świadomości zmian, pobrzmiewała nostalgia za starymi, dobrymi czasami, gdy media pełniły misję wychowawczą i nauczycielską. Wprawdzie redaktor naczelny nie określił dokładnie, jaki okres w dziejach prasy ma na myśli, ale w przypadku „Polityki” mogą to być jedynie czasy PRL-u, którym przecież nie towarzyszyła wolność, zwłaszcza mediów. To kolejna linia podziału między „starymi” i „nowymi” mediami.
Od sekretarza do celebryty
Oczywiście miniony okres z pewnością gwarantował dziennikarzom i publicystom pewien prestiż, a w większym jeszcze stopniu stabilność zawodową i materialną. Ówczesny głos dziennikarza nie był jednak głosem samodzielnym, a jedynie, zresztą zgodnie z nazwą dziedziny, z którą był związany (media/środki masowego przekazu), środkiem, pośrednikiem, narzędziem w docieraniu, przekonywaniu i agitowaniu społeczeństwa. Czasem bywało i tak, zresztą jak w przypadku „Polityki”, że medium stawało się nadawcą. Nie kto inny przecież, a poprzednik Baczyńskiego został premierem, a nawet I sekretarzem PZPR. Był to już jednak schyłkowy okres PRL, po którym pierwszy sekretarz okazał się zarazem ostatnim, podejmując się ponownie roli medium, które przeprowadziło skupionych przy partii do nowej rzeczywistości. Po to, by przekazać władzę młodszym następcom.
Problem niejasnych pespektyw na przyszłość dla dziennikarzy o rozpoznawalnych nazwiskach, a tym bardziej od dziesięcioleci istniejących tytułów prasowych, nie jest w Polsce niczym nowym i niezwykłym. Po 1989 r. w wielu sferach życia zanotowaliśmy nadprodukcję i ukryte bezrobocie. Podobnie jak zwiększyła się na przykład liczba uczelni, studentów, magistrów, artystów, menedżerów, tak też przybyło mediów i dziennikarzy. Bezrobocie czy upadek firm także nie dotknęły jedynie mediów. W przypadku środków przekazu wzrost liczby tytułów i dziennikarzy nie wynikał wyłącznie ze zniesienia cenzury. Postęp techniczny przyniósł zwiększenie możliwości tworzenia nowych tytułów. Do wzbogaconej oferty prasy, radia i telewizji, doszedł Internet. Dziennikarstwo więc mógł i może uprawiać kto, gdzie i na czym chce. Problemem pozostała tylko kwestia za co? Kto stanie się właścicielem, mecenasem, sponsorem, czy zleceniodawcą?
Od tamtej pory mamy wciąż do czynienia z pojawiającymi się nowymi mediami i upadającymi, nawet mimo bogatej historii. Jeszcze większa fluktuacja następuje w gronie samych redakcji. Łączą się, scalają, koncentrują, przyjmują i odrzucają kogoś ze składu, itd. Mało kto jednak to zauważa, gdy sprawa dotyczy mniej znanych mediów. Ludzie mają i bez tego dość własnych problemów. Odbiorca, jak typowy klient, zawsze wybierze to, co może dostać łatwiej, szybciej i taniej. Nawet kosztem jakości, choć nie ma też gwarancji, że to, co droższe oznacza lepsze. Dlatego zamiast czytać naukową książkę, kiedyś czytało się kilka stron gazety. Z czasem technika umożliwiła korzystanie z radia, telewizji, Internetu. Odbiorca coraz rzadziej wybiera pogłębioną informację, gdyż nawet nie kolejny dzień czy godzina, ale następna minuta przynosi nowe, niemniej ważne wydarzenia. Zatem wszystkiego i tak nie sposób ogarnąć. Niechęć do zgłębiania treści wywołuje również fakt, iż na mało którą ze spraw czytelnik, widz czy słuchacz ma jakikolwiek wpływ. Kolejna kwestia, to zmiana sytuacji współczesnych sław dziennikarstwa. Pozycja wielu z nich przestała różnić się czymkolwiek od popularnych celebrytów. Znani i cenieni są dlatego, gdyż są obecni w najpopularniejszych mediach, nie zaś ze względu na ich wiedzę i dorobek. Przykładem może być, by pozostać w kręgu „Polityki”, Janina Paradowska. Ile osób regularnie czyta jej teksty, a ile zna ją, jako prowadzącą wywiady z najważniejszymi politykami na ekranie „Superstacji”?
Rewolucja czy ewolucja?
Czy zatem tradycyjne media wyginą jak dinozaury? Pewnie nie, skoro nawet prehistoryczne gady próbują wskrzesić nie tylko filmowcy z Hollywood. Jednak nic nie trwa wiecznie i z pewnością zmniejszy się ich rola, upadną kolejne tytuły, a dziennikarze pożegnają się z zawodem. Dla wielu będzie to zapewne łagodne przejście na zasłużoną emeryturę, a media, które uważamy za nowe, wkrótce też postrzegane będą, jako uznane tytuły. Dla wielu redakcji coraz większym wsparciem będą systemy przeróżnych dotacji i grantów. Wielu dziennikarzom, w liczbie większej niż dotychczas pomagać będzie związek z władzą, nauką i biznesem, poprzez pełnienie funkcji różnego rodzaju przedstawicieli, rzeczników, doradców, ekspertów. W coraz bardziej pędzącym świecie potrzeba będzie przecież ludzi, którzy potrafią znaleźć czas, by dokładniej poznać problem, wyciągnąć właściwe wnioski i zrozumiale przekazać wiedzę innym. Jeśli nie będzie chciał ich słuchać lud, to będzie musiała posłuchać władza.
Post Scriptum
Dla ścisłości program tegorocznych, XIV Dni Mediów objął wiele innych, równie ważnych dyskusji. Z dziennikarskiego obowiązku wymienię ich tematykę i prowadzących je specjalistów: W debacie Demokratyzacja poprzez technikę. Jak Twitter, portale społecznościowe i blogi zmieniają kulturę polityczną? Jak reagują na to media tradycyjne? uczestniczyli: Alexander Diekmann, dyrektor zarządzający koncernu prasowego Verlagsgruppe Passau, Paweł Majcher, wiceprezes Polskiego Radia SA, Martin U. Müller z redakcji „Der Spiegel”, Andrzej Skworz. Moderatorami dyskusji byli: prof. dr Jo Groebel, dyrektor Niemieckiego Instytutu Cyfrowego w Berlinie oraz Radosław Krawczyk, prezes spółki Salon 24.pl. Perspektywy 2031 dla Polski i Niemiec przedstawili: prof. dr Robert Leicht, były redaktor naczelny „Die Zeit” oraz Janusz Reiter, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, w przeszłości ambasador RP w Niemczech i USA. Kryzys demograficzny w Europie – czy stać nas jeszcze na dobrobyt? Był tematem dyskusji z udziałem Zbigniewa Derdziuka, prezesa ZUS, Witolda Gadomskiego z „Gazety Wyborczej”, Uwe-Karsten Heye’a, byłego rzecznika rządu RFN, dr. Reinera Klingholza, dyrektora Berlińskiego Instytutu ds. Demografii i Rozwoju. Debatę prowadzili: Jędrzej Bielecki z „Dziennika Gazety Prawnej” oraz Volkart Widermuth, dziennikarz naukowy. W dyskusji Media regionalne i trans graniczne jako „agenda setters”? Czego powinniśmy się dowiadywać z mediów o kraju sąsiada? uczestniczyli: Jurek Owsiak, dziennikarz i twórca „Przystanku Woodstock”, Wolfgang Kennetemich redaktor naczelnym dr, Jürgen Hingst ze stacji NDR, Adam Krzemiński z „Polityki”, Frank Mangelsdorf, redaktor naczelny „Märkische Oderzeitung” oraz Marek Twaróg, redaktor naczelny „Polska Dziennik Zachodni”. Moderatorzy: Matthias Beermann „Rheinische Post” i Andrzej Godlewski z „Gościa Niedzielnego” i „Wprost”. Razem na arenie światowej: Polska i Niemcy jako agenda-setters europejskiej polityki gospodarczej: Ruth Berschens z „Handelsblatt”, Janusz Jankowiak, główny Ekonomista Polskiej Rady Biznesu, prof. dr Georg Milbradt, były premier Wolnego Państwa Saksonii. Debatę prowadzili: Roman Młodkowski, dyrektor i redaktor naczelny TVN CNBC Biznes i Eva Schmidt, z telewizji 3sat. Kulminacyjnym punktem imprezy była uroczystość wręczenia XIV Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej. Organizatorami IV Polsko-Niemieckich Dni Mediów było województwo lubuskie, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej i Fundacja Roberta Boscha.